W czwartek 10 grudnia 2009 zapraszamy na pokaz fotografii Piotra Strzeżysza z dwóch wypraw rowerowych przez Tybet. Pokaz odbędzie się o godzinie 18:30 w sali 219 w Gmachu Głównym Politechniki Warszawskiej. Wstęp wolny.
Na pokazie pokażę zdjęcia z dwóch podróży do Tybetu, jednej odbytej latem 2006 roku i jednej zimowej z 2007 roku.
Podczas pierwszego wyjazdu przejechałem prawie 3000 km po tybetańskich bezdrożach, dojechawszy do Lhasy drogą północną, od strony Golmud. Na skutek różnych nieprzewidzianych okoliczności musiałem zostawić rower w Tybecie i wróciłem po niego kilka miesięcy później. Zimą ruszyłem z Lhasy w stronę Katmandu, mając przed sobą do przejechania około tysiąca kilometrów i kilka ponad pięciotysięcznych przełęczy, nierzadko w temperaturach bliskich minus trzydziestu stopni.
Noclegi zazwyczaj spędzałem u tubylców, będąc bardzo serdecznie przyjmowany. Częstowano mnie prostym, ale sycącym i pożywnym jedzeniem, do którego obowiązkowo podawano całe litry słonej i tłustej herbaty.
Najgorzej było na przełęczach, gdzie wiatr smagał po twarzy, tamował oddech, na wskroś przejmował zimnem i często musiałem pchać przed sobą rower, chwiejąc się i uginając jak żagiel pod uderzeniami nielitościwych podmuchów, ciskających we mnie drobinki szczypiącego w policzki, zmrożonego śniegu. Za wioską Tingri biały całun zimy pokrył drogę aż po rozległy horyzont.
W miasteczku Nyalam z powodu zasp droga na południe została zablokowana. Trochę trudu kosztowało mnie przekonanie żołnierzy, że dam radę przejechać rowerem po śniegu, który był już trochę rozjechany przez wojskowe ciężarówki i pług.
Droga była o wiele cięższa, niż się spodziewałem. Śnieg oblepiał rower i nie było mowy o jakiejkolwiek jeździe. Z trudem pchałem rower po zaspach. Co kilkaset metrów musiałem się zatrzymywać na porządny odpoczynek. Chwilami myślałem, aby zostawić rower pod skałą i dalej iść z samymi sakwami i plecakiem. Wreszcie za którymś zakrętem dostrzegłem hotel, gdzie przez kilkunastoosobową rodzinę zostałem bardzo ciepło przyjęty.
Następnego dnia pług odgarnął drogę i mogłem ruszyć dalej. Było bardzo stromo, ślisko i niebezpiecznie, do tego prawie zupełnie starłem ostatnią parę klocków hamulcowych. Kiedy śnieg się skończył, rozpocząłem brawurowy, szaleńczy zjazd do granicznego Zhangmu (Dram). Na granicy nie miałem żadnych problemów z załatwieniem wizy, wydano mi ją właściwie od ręki.
W Katmandu kolejna niespodzianka. Rankiem spadł śnieg, pierwszy od sześćdziesięciu dwóch lat w całej kotlinie! Co prawda promienie słoneczne roztopiły go do południa, ale nadal było bardzo zimno i pogoda nie zachęcała do spacerów.
Następnego dnia za astronomiczną sumę kupiłem pudło, a raczej karton na rower i włożywszy go pod pachę, ruszyłem na lotnisko. Przyzwyczajony do problemów w przewozem roweru samolotem i tym razem oczekiwałem jakichś nowych kłopotów. Ku mojemu zdziwieniu, tym razem wszystko odbyło się bez żadnych niemiłych niespodzianek. A kiedy odbierałem w Warszawie rower owinięty w oblepione nalepkami ?security checked? strzępy kartonu, wydawało mi się, że białą rysą na tle zakurzonego lakieru, uśmiecha się on o wiele szerzej ode mnie.
Zapraszam na pokaz
Kolejne Slajdowisko 17 grudnia - Andrzej Huczko - Kreta - śladami mitów greckich.
Zapraszamy serdecznie do zgłaszania się z własnymi pokazami.
Jeżeli masz ciekawe slajdy lub fotografie z wyjazdów i chciał(a)byś je publicznie pokazać - zapraszamy!
Wolne terminy można sprawdzić na stronie http://skpb.waw.pl/slajdowiska/kalendarz.html
Opisy wszystkich pokazów znajdują się pod adresem http://skpb.waw.pl/slajdowiska/opisy-slajdowisk.html
Kontakt do nas na stronie http://skpb.waw.pl/slajdowiska/kontakt.html
Slajdowiska Czwartkowe na Politechnice Warszawskiej są współorganizowane przez SKPB Warszawa, Stowarzyszenie Studentów "Geoida" i Koło PTTK nr.1 Jedynka".